POLSKO-SŁOWACKA wystawa fotografii

20 lipca (piątek) 2018 r., godz. 18:00
wystawa czynna do 10 sierpnia
ul. Traugutta 31/33

kuratorzy wystawy: Małgorzata Strzelec, Stanisław Zbigniew Kamieński

SPOJRZENIA FOTOGRAFICZNE - JANKA KOLLÁRIKOVÁ

JANKA KOLLÁRIKOVÁ
Urodzona: 1966 rok, w Martinie na Słowacji. 
Edukacja: Średnia Szkoła Plastyczna w Koszycach, kierunek – Konserwacja malarstwa. FHV Uniwersytet Mateja Bella w Bańskiej Bystrzycy, kierunek – Muzealnictwo i dziedzictwo kulturowe, Historia.
Zatrudniona: Państwowa pracownia konserwacji zabytków w Bańskiej Szczawnicy, Turczańska Galeria w Martinie, Muzeum Monet i Medali (NBS-MMM) w Kremnicy. Konserwator, kurator wystaw urządzanych przez Muzeum Monet i Medali w Kremnicy.
Brała udział w ponad 100 wystawach krajowych i zagranicznych.
Twórczość: rysunek, malarstwo, grafika, artprotis (włókninowy gobelin), medalierstwo, fotografia.
Mieszka, pracuje i tworzy w Kremnicy na Słowacji.

Spojrzenia fotograficzne

W dzisiejszych czasach mamy mnóstwo fotograficznych ujęć selfi z uśmiechniętymi twarzami, za którymi w tle widzimy zabytkową czy nowoczesną architekturę albo egzotyczne zwierzęta – katedry, albo stada słoni. Fotografie wykonane przez Jankę Kollárikovą wyróżniają się inną, oryginalną kompozycją. Autorka fotografuje przede wszystkim samą siebie; swoje odbicie w lustrze, ślad odciśnięty w śniegu, albo własny, przezroczysty cień. Tworzy przy tym bardzo ciekawe relacje w połączeniu z miejscem, w którym się znajduje i trudno oglądającym te fotografie wyjaśnić, jak jej się udało uchwycić to, co obserwujemy na jej pracach.
Od wielu lat używała kliszy fotograficznej i wywoływała zdjęcia w tradycyjny sposób. Zmiana nastąpiła przed paroma laty, kiedy zaczęła robić zdjęcia przy pomocy telefonu komórkowego. Ten sposób fotografowania jest łatwiejszy i poręczniejszy, ale zmieniły się też ujęcia, które mogą uchwycić każdy szczegół, strukturę, cień i widzenie świata.
W zeszłym roku do najbardziej prestiżowej agencji fotograficznej Magnum został przyjęty fotograf, który używa głównie telefonu komórkowego. Każdy potrafi nim fotografować, ale ważne jest kto go trzyma w rękach. Janka Kolláriková przedstawia nam czar świata, w taki sposób, jaki tylko Ona może dostrzec.

Fero Jablonovský

STREFA CODZIENNOŚCI - MARCIN KUCEWICZ

Marcin Kucewicz - urodził się w 1980 roku w Skarżysku-Kamiennej. Obronił dyplom w 2005 roku w Katedrze Sztuki Politechniki Radomskiej w pracowni malarstwa prof. Stanisława Zbigniewa Kamieńskiego, aneks w pracowni fotografii prof. Marka Guza. Obecnie fotograf dokumentalista Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu oraz fotoreporter Gazety Wyborczej. Twórczość w zakresie fotografii.

 

Przeżycie chwili ważniejsze od wizualnego efektu

Niedawno zaproponowałem Marcinowi Kucewiczowi zorganizowanie pokazu jego fotografii i, ku mojemu zaskoczeniu, zgodził się. Wcześniej kilkakrotnie rozmawialiśmy o jego ewentualnej wystawie, ale nie przejawiał zainteresowania taką możliwością; jest zapracowany i chyba nieco zmęczony. Kiedy siedem lat temu pokazywaliśmy jego zdjęcia w galerii Miesięcznika Prowincjonalnego (nr 6/129), Marcin, zawodowy fotograf mówił: „… nawet jeśli nie mógłbym pracować jako fotoreporter, to i tak robiłbym zdjęcia. Aparat towarzyszy mi zawsze, właściwie jest nieodłącznym elementem mojego codziennego wyposażenia”.
Inspiracją dla jego malarskiego dyplomu na Wydziale Sztuki Politechniki Radomskiej w 2005 r. były własne zdjęcia zaułków miejskich, a obok dyplomowego cyklu obrazów sztalugowych przygotował aneks, właśnie w pracowni fotografii.
W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Radomiu i w galerii Prowincjonalnej w 2011 r. pokazał Marcin barwne zdjęcia na temat przestrzeni doświadczanej w mieście, stanowiące jeszcze kontynuację motywów dyplomowych: niebo z obłokami w relacji z bryłami bloków czy budowlanymi konstrukcjami, architektoniczne struktury, rytmy i podziały. Na tamtych prywatnych fotografiach nie pojawiali się ludzie, których na co dzień fotografuje zawodowo.
Jest jeszcze jeden obszar rzeczywistości, który Marcin Kucewicz obserwuje i utrwala obiektywem aparatu, to jego życie rodzinne. Dwa zdjęcia o takim charakterze zdecydował się pokazać na wystawie Maksymalny format A4 w 2012 r. Zrobił je wcześniej, gdy urodził się syn Joli i Marcina, Staś, ale zdjęcia osobiste, rodzinne robił zapewne „od zawsze”.
Na obecnej wystawie w galerii Łaźnia pokazuje wyłącznie takie zdjęcia; jest ich trzydzieści i jedno, tyle ile dni w miesiącu maju, na każdy dzień jedno zdjęcie. W dni tzw. robocze robił je wieczorem, po powrocie z pracy, w czasie gdy chłopcy – Staś i Janek – kończyli dzienne zajęcia i szli spać. Zapisywał fotograficzne obrazy w wersji czarno- ‑białej, na kwadratowej matrycy, „pstrykał” w pełnym świetle obiektywu (1,4), ustawiając ostrość na jednym tylko szczególe, inne plany, reszta pozostawała nieostra, rozmyta. Nie korygował potem kompozycji zdjęć, nie poddawał ich jakiejkolwiek obróbce w programie komputerowym. Takie są nienaruszalne założenia twórczości fotograficznej Kucewicza, taką postawę reprezentuje od dawna. Komentując swoją działalność zawodową powiedział dla MP w 2011 r.: „Pomimo iż zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie, gdybym posunął się nieco dalej, pozwoliłoby to na zrobienie lepszego, bardziej dramatycznego zdjęcia. Niestety w wielu przypadkach mogłoby to być równoznaczne ze skrzywdzeniem kogoś. Dlatego uważam, że warto odpuścić. Mimo, że zrobienie ‘dobrego’ zdjęcia dla wielu fotoreporterów jest celem nadrzędnym.”
Jak przekłada się ta deklaracja na twórczość prywatną, pokazywaną w galerii Łaźnia siedem lat później? Zapewne bardziej natarczywe przyglądanie się obiektywem aparatu fotograficznego dzieciom, w różnych codziennych sytuacjach, najczęściej domowych, nikomu nie sprawiłoby przykrości, tym bardziej – nie skrzywdziłoby nikogo. A jednak dla autora najważniejsza wydaje się owa sekunda, niekoniecznie dostrzeżona przez żonę i dzieci, moment poczucia intensywnego emocjonalnego związku z bliskimi, przebłysk zwyczajnej radości, chwila namysłu czy uwagi zatrzymanej na jakiejś czynności czy zdarzeniu. Własna prawda o własnym świecie. Oczywiście prawda wyartykułowana językiem fotografii, skrupulatnie przestrzegającym reguł ustanowionych przez autora, o czym już wspomniałem. Trzydzieści jeden tegorocznych, majowych zdjęć układa się w subiektywny obraz życia rodzinnego, krótkich spojrzeń, na drodze których pojawiają się, przypadkiem a może właśnie celowo, zasłony i przeszkody. Widać niewiele, inne fragmenty pozostają w domyśle. Jest w tych kadrach ciekawość połączona z czułą dyskrecją. Autor nazwał cykl Strefa codzienności i zatytułował (raczej dla oglądających, niż dla siebie, jak się domyślam) każde zdjęcie jednym słowem. Mnie najbardziej podoba się to pt. Późno, zrobione 15 maja; sprawdziłem – to był wtorek. Choć gdy dokonałem tego wyboru – arbitralnego, wartościującego, inne zdjęcia Marcina Kucewicza zaczęły buntować się, protestować przeciw takiej decyzji i straciłem pewność siebie co do owego wyboru. Czy jest on zresztą potrzebny? Może nawet przeszkadza idei przesuwających się płynnie obrazów codzienności? 

23–24 VI 2018
Stanisław Zbigniew Kamieński

Wróć